„Problem polega na tym, że u nas refundacja leków stosowanych w leczeniu raka prostaty pominęła etap, kiedy pacjent już nie reaguje na hormonoterapię, ale jeszcze nie ma przerzutów. Dochodzimy do sytuacji, w której uroonkolog musi siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż stan pacjenta się pogorszy”