Jestem konserwatystą. Uważam, że polityk może nazwać prezydenta innego państwa „zbrodniarzem” tylko wtedy, jeśli wypowie mu wojnę z celem powieszenia tego zbrodniarza. To jest B.WAŻNA fikcja: że głowy państw są przyzwoite.
Dziś, niestety, słowa wypowiada się nieodpowiedzialnie.